wtorek, 11 czerwca 2013

Zimowych zaległości nadrabiania czas

Tak to już bywa na tym świecie, że kiedy projekt i blog nie startują w tym samym momencie to potem ciężko starać się o zsynchronizowanie działań w terenie i internecie. Stąd też wychodzą takie kwiatki jak ten,, który zaraz zaprezentuję. A mianowicie, że jest środek meteorologicznego lata a ja ni stąd ni zowąd przybliżam zimową odsłonę nekropolii ewangelickiej w Starym Adamowie. Cóż, życie...

Przekornie jednak, wbrew temu co napisałem na wstępie, zdjęcia ilustrują nie zimowe (astronomicznie) obliczę cmentarza lecz już to wiosenne.  Otóż mniej więcej taki oto obraz zastałem podczas nie bożonarodzeniowego lecz... wielkanocnego spaceru z psem. Zamiast typowej o tej porze roku przyrody wracającej do życia po zimowej hibernacji, cieszącej zmysły soczystymi barwami kwiatów czy rozwijającymi się młodymi pędami roślin, zastałem jedynie ogłuszającą ciszę, potęgowaną przez hulający wiatr, niewyobrażalnie skutecznie wzmacniający odczucie przeraźliwego chłodu. Ze względu na zalegający do kolan śnieg, nie byłem w stanie odbyć satysfakcjonującego obejścia założenia cmentarnego. Nie mniej to właśnie w takich dopiero momentach, nawet przez krótką, ulotną chwilę można uzmysłowić sobie jak bardzo to miejsce odeszło w niepamięć. Pozostawione samemu sobie, będąc wystawionym na łaskę i niełaskę warunków atmosferycznych. Chociaż muszę również otwarcie przyznać się iż wielkie wrażenie na mnie zrobiły nagrobki otulone dywanami z białego puchu, jedynie gdzieniegdzie zmąconego tropami dzikiej zwierzyny Jakby ktoś specjalnie troszczył się o to miejsce, nakrywając je śnieżną pierzyną... Co będę więcej pisał, sami się przekonajcie!











Nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić jak bardzo klimatycznie musiało to miejsce wyglądać jeszcze przed hekatombą przełomu lat 30 i 40 XX wieku i ostatecznym wysiedleniem wspólnoty ewangelickiej ze Starego Adamowa. Jaka atmosfera musiała panować tu u schyłku dnia, kiedy powoli zaczynało zmierzchać, a na ośnieżonych stellach i krzewach zaczynały swą grę światła i cienie rzucane przez ostanie promienie słońca i lampki. Gdzieniegdzie skulone ludzkie postacie spiesznie przemierzające zaspy z białego puchu, zdarzające na spotkanie z bliskimi, szmer ożywionych dyskusji łączący się ze świstem podmuchów wiatru... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz