sobota, 2 listopada 2013

Zaduszkowa zemsta Niemca

"Zaduszki" bo prawdopodobnie pierwszy raz od kilkudziesięciu lat ktoś jeśli nie pojawił się to na pewno porządkował w tym czasie cmentarz. Otóż to. Kolejny raz w tym roku z Michałem Olakiem postanowiliśmy zawalczyć w temacie estetyki cmentarza. I może zabrzmi to nieskromnie ale możemy się pochwalić następnymi "kamieniami milowymi" w projekcie rewitalizacji. Do końca udało się zrealizować projekt wytyczenia przecinki na środkową polanę nekropolii. Jest to o tyle znaczące, że z tego miejsca mamy dogodny dostęp do atakowania wschodniej partii obiektu. Nie mniej wydaję się znacznie bardziej znaczący wydźwięk psychologiczny czy wręcz emocjonalny bo de facto dotarliśmy do półmetka prac. Oczywiście mówimy o metaforycznym półmetku prac bo tylko wytyczyliśmy wąską ścieżkę, ale nie zmienia to w najmniejszym stopniu faktu, że zawiany (skojarzenie z zalanym niewskazane) będę całą noc przytaczał szlagier "Celebration" grupy Kool & The Gang. Dla mniej wyzwolonych może być i "Sursum corda"... w końcu dziś Zaduszki, nie?


"Zemsta Niemca" bo równowaga w przyrodzie musi być zachowana. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy tak i kolaboracja z Niemcami. To znaczy... mam na myśli niczym nie zmącone prace porządkowe, żeby się nie skończyło na goleniu głowy, ok? Otóż tnąc cmentarny busz zostałem niecnie zaatakowany, ba podstępnie, zdradziecko zaatakowany przez coś czego do tej pory nie mogę zidentyfikować. Moje lewo oko do tego stopnia zostało pokiereszowane, że trzeba było szybko zwijać manele i pruć do ambulatorium przy szpitalu imienia WAM w Łodzi. Niewątpliwie kierowanie samochodem mając do dyspozycji jedno sprawne oko przejdzie do annałów... historii porządkowania ewangelickich cmentarzy.
Nie mniej jawi się pytanie jak do tego doszło. Nie boję się stawiać żadnych pytań, nawet tych najdalej idących czy wręcz niewygodnych dla establishmentu. Zastanawia mnie jedynie dlaczego to ja -Pan Koordynator- zostałem ofiarą? Przypadek? Nie sądzę...


Nie mniej nie to było najważniejsze tego dnia. Dzisiaj przecież Zaduszki - dzień pamięci i modlitwy za zmarłych, niekoniecznie naszych bliskich. Jest to dzień, kiedy warto zatrzymać się na chwilę i spojrzeć za siebie. Wspomnieć ludzi może i obcych nam, ale których praca, kultura czy nawet wyznanie składają się na wypadkową jakim jest dzisiejszy świat, na to kim my sami jesteśmy.
Właśnie w takich okolicznościach zdajemy sobie sprawę, że naszym celem jest nie tylko odtworzenie estetyki nekropolii sprzed kilkudziesięciu ale także a może przede wszystkim przywrócenie pamięci o niegdysiejszych mieszkańcach Starego Adamowa. Czyż nie jest bliższa nam historia takiego małżeństwa Lange'ów czy Binków niż rzędy odhumanizowanych liczb opisujących zjawisko masowe jakim była przedwojenna mniejszość niemiecka?


Zaduszki to dzień kiedy prosty gest jakim niewątpliwie jest zapalenie świeczki nabiera nowego, znacznie głębszego wyrazu. Zwłaszcza jeśli mówimy o osobach, które nie mogą liczyć na tę symboliczną lampkę ze strony najbliższych, gdy ułomna pamięć ludzka zatarła o nich wspomnienie. To właśnie dziś ponownie uwierzyłem w ludzi, gdy spotkaliśmy współczesnych mieszkańców Starego Adamowa zmierzających ze zniczami na groby dawnych autochtonów. Może zabrzmi to ckliwie ale stanęła mi łza w oku gdy przestrzeń nekropolii wypełniła się ponownie po latach ludzką obecnością i pamięcią. Dziękujemy serdecznie!